Jestem rodzicem spokojnym, mającym zaufanie do swoich dzieci, przekonanym o ich dojrzałości i odpowiedzialności. Dobrze, będę szczera – bardzo się staram być takim rodzicem. Wierzę w dawanie dzieciom przestrzeni do bycia samodzielnym i przejmowania odpowiedzialności za siebie.
Niemniej zdaję sobie sprawę, że świat, w którym przyszło dorastać moim synom nie jest tym samym światem, w którym dorastałam ja. Mój świat był powolniejszy, spokojniejszy, czyhało w nim mniej zagrożeń i były one o wiele lepiej zdefiniowane, przewidywalne, a dzięki temu łatwiej było ich unikać. Dzisieszy świat zagraża w sposób o wiele bardziej perfidny, nieprzewidywalny i przypadkowy. Moi rodzice mieli pewnie łatwiej: nauczywszy mnie podstawowych zasad postępowania mogli być dość spokojni o moje bezpieczeństwo.
Niestety w XXI wieku spokój został chyba większości rodziców żegnających się ze swoimi dziećmi przed wyjazdem na szkolną wycieczkę czy na wakacyjny wypad skutecznie odebrany. Jak zatem przygotować siebie – i dzieci – do takich wyjazdów, aby obie strony były maksymalnie bezpieczne, a jednocześnie spokojne i zadowolone?
Ci z Państwa, którzy czytują moje artykuły zapewne domyślą się, że moją odpowiedzią jest – jak zwykle – rozmowa. O czym z młodym człowiekiem warto przed wyjazdem rozmawiać?
– Jasno i otwarcie mówić o możliwych zagrożeniach. Nie po to, aby straszyć, ale po to, by uświadamiać. Chcemy, aby córka zdawała sobie sprawę, że nie każdy nowopoznany młody człowiek jest szczery i godny bliższego poznania – ale nie chcemy zbudować w niej przekonania, że wszyscy mężczyźni czyhają na jej cnotę. Chcemy, aby młodzież zdawała sobie sprawę z zagrożeń podczas imprez masowych po to, aby natychmiast reagowali na niepokojące zachowania czy sytuacje – ale nie chcemy rozwijać w nich paranoi, że nigdzie nie jest bezpiecznie i wszędzie czają się terroryści. Podsumowując: ważne, aby nasze dziecko zdawało sobie sprawę z zagrożeń, jakie we współczesnym świecie mogą się pojawić, ale jednocześnie nie straciło radości życia i umiejętności cieszenia się wyjazdem, byciem z przyjaciółmi i beztroską zabawą.
– Ustalić procedury działania w przypadku nieoczekiwanych zdarzeń. Czy nasze dziecko wie, jak wezwać pomoc w przypadku zagrożenia czy wypadku? Czy wie do kogo, kiedy i jak się zwrócić? Czy wie gdzie uciekać, jak się schronić, jak się bronić? To na pewno trudne rozmowy, ale warto je odbyć – oby omawiane umiejętności nigdy nie okazały się potrzebne!
– Ustalić obopólnie akceptowalną formę i częstotliwość kontaktu i „meldowania się”. Tutaj wszystko zależy od naszych potrzeb i naszej relacji. Czy wystarczy nam, jak za dawnych czasów, telefon raz w tygodniu z przekazem „kochane pieniążki przyślijcie rodzice”? Czy wolelibyśmy smsa, za to częściej? Dobrze byłoby, aby inicjowanie kontaktu pozostawić w rękach dziecka – to ono jest w nowym miejscu, zajęte wypoczywaniem i rozrywkami, niech więc samo zadecyduje kiedy może się do nas odezwać. Warto jednak jasno określić nasze minimalne oczekiwania: jeśli nie odezwiesz się w przeciągu trzech dni, daję sobie prawo do zadzwonienia, bo będę się niepokić.
Nie jest łatwo być rodzicem w XXI wieku, nie jest łatwo patrzeć, jak dziecko wyjeżdża bez nas, pod opieką innych, a nawt zupełnie bez opieki… Upewnijmy się więc, że zrobiliśmy wszystko, co możliwe, aby nauczyć je bezpiecznych zachowań i … niech się świetnie bawi!
Pozdrawia Państwa matka z niecierpliwością oczekująca na powrót dwóch synów z zielonej szkoły…