Tydzień temu zastanawialiśmy się wspólnie nad czynnikami, które mogą w dzieciach wywoływać lęk przed szkołą. Jeden z komentatorów napisał, że to, co może zrobić rodzic, to wyposażyć dziecko w narzędzia do radzenia sobie z opisanymi w artykule sytuacjami. Co zatem możemy zrobić, aby zmniejszyć lęki naszych dzieci?
Grupa rówieśnicza: Co pozwoli dziecku „nie dać się” agresorom wśród kolegów? Chyba tylko budowane od najmłodszych lat poczucie własnej wartości. Dziecko, które zdaje sobie sprawę z tego, kim jest, które ma odwagę i siłę bronić swoich wartości i przekonań, poradzi sobie nawet z wykluczeniem z grupy. Paradoksalnie, taki człowiek, pomimo swojej inności, wzbudza wśród rówieśników szacunek i zainteresowanie. Przede wszystkim więc – słuchajmy dziecka, okazujmy mu zainteresowanie, podkreślajmy jego mocne strony, aby wiedziało, że ma w nas oparcie i że szczerze w nie wierzymy. Dodatkowo, jeśli faktycznie w klasie szkolnej trudno mu znaleźć bratnią duszę, warto poszukać wspólnie miejsc, gdzie młody człowiek będzie mógł zaistnieć w grupie rówieśników, którzy będą dzielić jego pasje, przekonania, sposób życia. Może to być drużyna harcerska, klub piłkarski, szkoła muzyczna lub kółko filozoficzne – ważne, aby było to miejsce, gdzie nasze dziecko znajdzie innych, podobnych sobie, gdzie będzie mogło być sobą i będzie za to szanowane; miejsce, gdzie będzie okazja do rozwijania pasji, argumentowania poglądów, szlifowania zdolności. Jeśli młody człowiek znajdzie grupę, w której się odnajdzie – brak wsparcia w klasie szkolnej będzie mniej dotkliwy.
Szkoła: Punktem wyjścia znów jest wzajemne zaufanie. Abyśmy w ogóle dowiedzieli się, że coś w szkole dzieje się nie tak, dziecko musi chcieć nam powiedzieć. Aby chciało nam powiedzieć – musi wiedzieć, że to bezpieczne i wierzyć, że ma to sens. Warto więc, aby wiedziało, że rodzice są po jego stronie, że w konfrontacji z nauczycielami będą ambasadorami dziecka. Nie zachęcam tu państwa do wchodzenia w konflikt z nauczycielami – jestem przekonana, że nauczyciele i rodzice powinni być po tej samej stronie, bo przecież mają te same cele: szczęście i dobre wykształcenie dziecka. W każdej sytuacji grupowej zdarzają się jednak nieporozumienia i konflikty: warto, aby nasze dziecko wiedziało, że nie założymy odgórnie, że nauczyciel ma rację a dziecko kłamie, ale dołożymy starań, aby spokojnie i konstruktywnie zbadać sytuację i przyczynić się do jej rozwiązania. Bywa przecież, że nauczyciel myli się, bywa, że w sytuacji konfliktowej trudno zauważyć możliwość kompromisu. Bywa też, że faktycznie nasze dziecko zawiniło – jeśli będziemy umieli mądrze wskazać mu wyjście z sytuacji, wspierać w trudnej pracy nadrabiania zaległości czy naprawiania błędów – wyposażymy je tym samym w umiejętności, które przydadzą mu się również w dorosłym życiu.
Dom: Tutaj mamy najwięcej możliwości działania. Niech szkoła w naszych codziennych rozmowach będzie miejscem miłym, przyjaznym i rozwijającym. Niech trudności będą traktowane jak wyzwania a błędy jako okazje do uczenia się. Niech wymagania stawiane dzieciom wiążą się z ich osobistym rozwojem a nie stopniami. Jeśli pojawi się problem, zapytajmy, czy dziecko potrzebuje pomocy zamiast pokrzykiwać, aby wzięło się wreszcie do roboty. Przyglądajmy się dzieciom: co je interesuje? Jakie mają pasje? Do czego dążą? Czy nie próbuję przezywać życia za mojego syna? Czy nie realizuję swoich marzeń jego kosztem? Ja chcę, aby grał na pianinie, podczas gdy on marzy o piłce nożnej – czy ma szansę na sukces w dziedzinie, która go nie pociąga/ Czy nie rozwijam w nim fobii szkolnej, nie zabijam kreatywności?
Codzienne życie wymaga odwagi. Funkcjonowanie w grupie, realizowanie zadań i oczekiwań, spełnianie wymagań – wymaga mnóstwa energii, hartu ducha, siły. Nie możemy przeżyć życia za nasze dzieci – możemy tylko być im wsparciem, nie utrudniać im codziennego funkcjonowania, a czasem po prostu być przy nich ,gdy im trudno. Jestem przekonana, że bycie razem, bycie po stronie dziecka, wiara w jego dobre intencje mogą stanowić doskonałe antidotum na szkolne lęki.