W idealnej rzeczywistości byłoby tak, że otaczalibyśmy się wyłącznie ludźmi, z którymi pod względem poglądów i wyznawanych wartości jest nam po drodze. Albo z którymi różnimy się na tyle, że zawsze jest możliwy kompromis. Większość z nas jednak styka się z osobami, które myślą również całkiem odmiennie od nas. Jakoś musimy te relacje odsługiwać, co bywa piekielnie trudne.
Każdy z nas do pewnego stopnia ma wybór, kim się otacza, z kim przebywa, kogo dopuszcza bliżej, a kogo trzyma na dystans. Dokonując tych wyborów, budujemy sobie swój bezpieczny mikroświat, pewien azyl. Wiemy, że w tym naszym świecie wszyscy mają podobne przekonania co do spraw najistotniejszych, więc gdy czymś się w tej przestrzeni dzielimy, to dostajemy zrozumienie, w nagłych wypadkach zaś możemy liczyć na wsparcie.
Załóżmy, że jestem mamą małego dziecka i macierzyństwo jest dla mnie ważną życiową rolą. Jeśli z tego tytułu odmówię udziału z konferencji, bo dziecko jest chore, a moja szefowa mnie rozumie, bo może nawet ma podobne życiowe priorytety, to ta odmowa najpewniej zostanie zinterpretowana wyrozumiale i z szacunkiem, a nie potraktowana jak afront czy obraza majestatu firmy. Mamy pełne prawo budować sobie taką bezpieczną przestrzeń wokół siebie, współtworzoną przez ludzi, którzy myślą podobnie do nas. To jest elementarna ludzka potrzeba. Czytaj więcej: https://zwierciadlo.pl/psychologia/540200,1,jak-obslugiwac-relacje-z-tymi-ktorzy-diametralnie-sie-od-nas-roznia-a-moze-takich-relacji-w-ogole-nie-warto-budowac-rozmowa-z-ewa-stelmasiak.read?page_y=2400