Chcę być kochany…

Dzisiaj bardzo ważny tekst o tym, że człowiek jest zwierzęciem stadnym i jego największą potrzebą jest potrzeba poczucia bycia kochanym. Co się jednak dzieje, gdy tak nie jest? Zapraszamy do tekstu Beaty Piskorskiej-Świerad.

Powiedzieć, że człowiek jest istotą społeczną, to mało powiedzieć. To zaledwie parę tytułowych słów z kilkusetstronicowej książki Eliota Aronsona, psychologa społecznego, badającego i analizującego m.in. wpływ innych ludzi na kształtowanie się naszych przekonań, emocje, zachowanie, postawy i relacje.

Praktycznie od początku swojego życia człowiek jest otoczony mniejszą lub większą liczbą innych ludzi. W momencie narodzin, w zależności od kultury, pierwsze chwile na świecie są dzielone z lekarzem i położną, czasem jeszcze z rodziną matki lub innymi bliskimi osobami, albo jeszcze w innej konfiguracji. Nowy człowiek wchodzi w świat pełen różnych dźwięków, w tym  głosów, ale także zapachów, dotyku, kolorów –  wszystko to za sprawą ludzi, którzy go na tym świecie witają.

Nowo narodzone dziecko przebywające blisko matki doświadcza (choć zapewne nieświadomie) poczucia bezpieczeństwa. Wtedy, kiedy czuje jej zapach, jej ciało blisko siebie i znajomy głos (który słyszało jeszcze przed narodzinami, bo od ok. 24 tygodnia życia płodowego są już w większości wykształcone struktury ucha wewnętrznego) istnieje największe prawdopodobieństwo, że nie będzie płaczliwe ani lękliwe i będzie spokojnie zasypiać. Stąd panująca od pewnego czasu moda na chusty, w których młode mamy noszą swoje dzieci na wzór kobiet w Afryce. Różnica polega na tym, że tam wynikało to z konieczności i uwarunkowań kulturowych, a w Europie i wielu innych miejscach na świecie zostało przyjęte jako doskonałe rozwiązanie, łączące w sobie swobodę ruchów dla matki podczas różnych zajęć i jednoczesne bycie w nieustającym kontakcie z dzieckiem.

Zwłaszcza w tzw. cywilizowanych krajach był to duży krok w kierunku kształtowania u dziecka prawidłowej emocjonalności – od pozostawiania w łóżeczku na dłuższy czas samemu, „żeby  się nie przyzwyczaiło do noszenia na rękach”, przez nie zwracanie uwagi na płacz – „niech sobie płuca trenuje”, „dziecko nie może rządzić domem”, po dzisiejszą pajdokrację, gdzie maluch jest stawiany na piedestale i całe życie jest mu podporządkowane – co jest niebezpiecznym przesunięciem w drugą stronę. Jednak znaczenie komunikacji, w tym dotyku, jest niezaprzeczalne i, w odpowiedniej formie, niezbędne do prawidłowego rozwoju młodego człowieka.

 Jak drastyczne mogą być skutki pozbawienia niemowląt możliwości słyszenia głosu opiekunów i bycia z nimi w bliskiej relacji pokazał brutalny eksperyment sprzed kilku wieków. Żyjący w XIII wieku Fryderyk II Hohenstauf, cesarz rzymski, król Sycylii i Jerozolimy, cesarz Niemiec, nakazał, wiedziony lingwistyczną ciekawością, przeprowadzenie eksperymentu na noworodkach. Jako że sam znał kilka języków intrygowało go, jak będzie przebiegał rozwój mowy (w jakim języku), jeśli pozbawi się dzieci możliwości komunikowania się z nimi przez opiekunów. Zakładał, że dzieci zaczną mówić w języku biologicznych rodziców – arabskim, starogreckim, łacińskim czy hebrajskim – lub w języku „rodziców pierwotnych”, biblijnego Adama i Ewy. Przy dzieciach były wykonywane niezbędne czynności zapewniające zaspokojenie potrzeb biologicznych – były karmione, przewijane, jednak nie były ponad to, co konieczne, dotykane – kontakt był zredukowany do minimum. Jaki był efekt tej deprywacji werbalnej i emocjonalnej? Wszystkie dzieci po jakimś czasie, po różnych chorobach, umarły. Nie umiały żyć nieprzytulane, bez poznawania emocji na twarzach opiekunów, bez kojących tonów głosu podczas płaczu, bez ciepła zapewnionego przez bliskich, bez miłości.

Powyższy eksperyment pokazuje, jak istotne jest komunikowanie się, nawiązywanie relacji, budowanie więzi, poczucie przynależności. Historia zna przypadki wychowywania ludzkich dzieci przez zwierzęta: znajdowane po latach wykazywały się pełnym zsocjalizowaniem ze swoimi „rodzicami” i ich społecznością, jedynie nie potrafiły rozmawiać w języku ludzi. Jednak poczucie przynależności, wzajemne interakcje w grupie, jak również jasno określone role i reguły panujące w grupach zwierzęcych porządkowały świat dzikich dzieci i pozwalały im przeżyć.

Jacy byliby ludzie, w jaki sposób zachowywali by się, jak rozwijałyby się ich przekonania, emocje, gdyby nie mogli się „przeglądać” w oczach innych ludzi, nie otrzymywali by informacji zwrotnych, nie wymieniali się poglądami? Eksperymenty z lat 50 XX wieku pokazują, że ludzie poddani deprywacji sensorycznej nawet przez stosunkowo niedługi czas mogą cierpieć na przejściowe zaburzenia psychiczne, omamy itp. Można było także zaobserwować spadek wydajności intelektualnej. Obecnie poddanie się kontrolowanej, kilkudziesięciominutowej deprywacji sensorycznej w zbiorniku z solą fizjologiczną w szczelnej kapsule, do której nie docierają żadne bodźce dźwiękowe ani wzrokowe, bywa traktowane jako sposób na relaks, a także stymulację mózgu. Jednak inaczej będzie wpływać intencjonalne pozbawienie się bodźców w określonym celu, pod kontrolą, niż bycie pozbawionym możliwości decydowania o warunkach takiego działania.

Eksperymenty przeprowadzane na zwierzętach udowodniły znaczący wpływ dotyku na rozwój fizyczny i emocjonalny, ale także na wzrost odporności organizmu, w tym na tak ciężkie choroby jak białaczka. Trudno jest oczekiwać, że dorosły, czy też dorastający człowiek będzie w jednakowym stopniu miał zaspokojoną potrzebę dotyku, żeby móc się prawidłowo rozwijać czy utrzymać zdrowie. EricBerne, autor książki „W co grają ludzie” sugeruje, że pierwotna u niemowląt potrzeba dotyku sublimuje u człowieka dorosłego w potrzebę poznawczą, potrzebę kontaktu i informacji zwrotnej od innych ludzi. Nazywa to „głaskami”, które są niczym innym jak satysfakcjonującą atencją otoczenia.

W dzisiejszym królestwie mediów społecznościowych te „głaski”, to „lajki” pod postami na facebooku, ilość followersów na Instagramie czy, ilość odsłon na youtube, lub, w bardziej naukowym obszarze, może to być ilość cytowań danej publikacji, albo ilość zaproszeń na konferencje. Niezależnie jaką przyjmie formę spełnienia  dana interakcja, potrzebna jest do niej obecność przynajmniej jednej osoby. Obecność ich znacznie większej ilości gwarantuje klasa szkolna, w której toczy się prawie połowa życia jednostki, zważywszy na ilość czasu spędzanego przez dzieci i młodzież w placówkach oświatowych. Jest to także miejsce, gdzie będzie się budowało podstawy wiary we własne możliwości, uczyło formowania  własnego zdania, kształtowało poglądy, ścierało charaktery, budowało pozycję i opinię na własny temat. Będzie się to odbywało w kilku wymiarach: pozytywnym, negatywnym i neutralnym.

W wymiarze pozytywnym dziecko będzie wzmacniane w swoich poszukiwaniach, będzie miało zgodę na doświadczenia a co za tym idzie zgodę na popełnianie niedoskonałości. Będzie miało poczucie życzliwego i troskliwego zaopiekowania i wsparcia ze strony dorosłych. W drugim wymiarze dosięgnie go negacja, poniżenie, deprecjonowanie osiągnięć, krytykowanie odrzucenie. Wymiar neutralny może łatwo zaowocować obojętnością, jeśli nie zabarwi się go życzliwością w stosunku do powstającego młodego człowieka.

W każdym wymiarze  może się w jakimś momencie pojawić zjawisko wykluczenia, które nie będzie może obejmowało całego obszaru interakcji dziecka, jednak szkody będą takie, jakby obejmowało cały obszar.

Zjawisko wykluczenia nie jest bynajmniej zjawiskiem stworzonym przez współczesnych. Odkąd ludzie zaczęli się gromadzić w społeczności pojawiły się metody karania ich za niedopasowanie do reguł życia w grupie. Przy czym biorąc pod uwagę zagrożenia w niecywilizowanym świecie wykluczenie ze społeczności równało się praktycznie ze skazaniem danej osoby na powolną śmierć.  W starożytności najbardziej usankcjonowaną metodą był ostracyzm, będący efektem sądu skorupkowego. Dotkliwość wyrzucenia poza nawias społeczeństwa sprzyjała rozwijaniu się  postawy konformistycznej i częściowej utracie samodzielności w myśleniu.

Jak wynika z danych podanych przez Eurostat w 2015 r. młodzież do 17 roku życia stanowi najliczniejszą kategorię osób zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym. W Polsce co czwarta młoda osoba jest zagrożona tym zjawiskiem.

Beata Piskorska-Świerad

Zapraszamy na naszą nową stronę z ofertami pracy dla nauczycieli:

Praca dla nauczyciela

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *