Wszystko zaczęło się bardzo prozaicznie. Trzeba było zabezpieczyć byt mojej nowo założonej rodziny. Ponieważ mieszkam na Górnym Śląsku najlepszym prognostykiem było podjąć pracę górnika. Dzisiaj widzę moich rówieśników żyjących na emeryturze i należy dodać – „godnej emeryturze”, którzy mogą realizować swoje hobby, marzenia, itp. Moja małżonka wówczas zwróciła mi uwagę, że jeśli chcę żyć w zgodzie ze sobą samym powinienem podjąć pracę pedagogiczną, bo tylko wtedy będę się rozwijał i będę wierny sobie samemu. Zawierzyłem tym słowom i sugestiom, gdyż żona znała mnie lepiej niż ja sam. Nie pomyliła się. Po drodze, która trwa blisko trzydzieści lat przekonałem się, że to było i jest prawdą.
Czasami tylko trzeba się odnowić w swoim myśleniu i sposobie pojmowania siebie i świata. Nie zawsze to się udaje, zwłaszcza gdy okoliczności oraz tak zwane siedlisko życiowe nie jest sprzyjające rozwojowi człowieka, a instytucje, w tym także edukacyjne funkcjonują nie dla człowieka, lecz człowiek musi się im podporządkować. Przypomina się porzekadło naszych dziadków „czy koń jest dla żłobu, czy żłób dla konia”. Byłem i jestem przekonany, że instytucje mają służyć człowiekowi. Na przykład dziecko idzie po to do szkoły, aby się rozwijać, nabywać nowe umiejętności. Tym czasem w raportach dotyczących uczniów klas edukacji z pierwszego etapu edukacyjnego można przeczytać, że w dzieciach zanika ciekawość poznawcza. W komentarzach pojawia się określenie, że szkoła zabija w dziecku ciekawość poznawczą. Jakoś nie ma tendencji przeciwdziałania temu zjawisku, lecz wiele wysiłku wkłada się w to, aby „nie zabierać dzieciom dzieciństwa”.
Nie tak jednak myślimy o edukacji, która jest wyprowadzaniem według wizji Platona z krainy cienia do świata realnego i prawdziwego. Albo w koncepcji Arystotelesa przechadzaniem, spacerowaniem (peripatoz ) po ścieżkach poznawania nowego świata. Wówczas nowe odkrycia rodzą naturalne dążenie do odkrywania i zrozumienia kolejnych tajemnic otaczającego świata. W tym procesie pedagog (paidagwgoz – prowadzący dziecko) nie indoktrynuje, lecz prowadzi wychowanka w określonym kierunku. Zadanie pedagoga zatem jest podobne do przewodnika i opiekuna, który prowadzi po ścieżkach poznania, który zna drogę, który nie sprowadza na manowce. Jednocześnie w tej podróży powstają w uczniu nowe doświadczenia, przeżycia, emocje. Są to doświadczenia piękna, prawdy i dobra w sobie samym, bez zbędnych komentarzy, sugestii. To jest po prostu doświadczenie bytu w sobie samym, a tu nie wolno, po prostu nie da się nic przyspieszyć, narzucić lub wmówić. Bardzo prozaiczny przykład to przyprowadzenie dziecka pod cukiernię i zatrzymanie przed szybą wystawową. Jest pełna i nawet bezpośrednia wizualizacja, nie ma komentarza, lecz czytanie ze zrozumieniem nazw słodkości wraz z cenami, lecz zabraknie najważniejszego… Lizanie ciastka przez szybę nie zaspokoi tego co najistotniejsze. Tak prawdopodobnie dzieje się właśnie z utratą owej ciekawości poznawczej na początku edukacji.
Jeszcze jedna refleksja dotycząca systemów edukacyjnych w krajach Unii Europejskiej. Najogólniej rzecz ujmując mówi się o niemieckim idealizmie, francuskim racjonalizmie i angielskim empiryzmie oraz skandynawskim egzystencjalizmie. O polskim oświeceniu, można mówić w kontekście historycznym, tj. o Komisji Edukacji Narodowej, która powstała w dobie oświecenia, po doświadczeniach Collegium Nobilium i Szkoły Rycerskiej. „Metoda nauczania polegała na logicznym myśleniu, łączeniu teorii i praktyką. Collegium miało przede wszystkim kształcić świadomych i światłych obywateli, zwracano więc uwagę na konieczność formowania obywatelskiej postawy wychowanków i umiejętności niezbędnych w życiu. Ten model można porównać do triady rozmieszczonej na wierzchołkach trójkąta równobocznego, składającej się z trzech elementów: idealizmu, racjonalizmu i reizmu. Przy tym wychowanie miało być spoiwem trzech odmiennych poglądów na świat w osobie ucznia posiadającego wszechstronną i gruntowną wiedzę. Realizacja wychowania polegała na kształtowaniu postaw patriotycznych i moralnych, nie przez moralizowanie, lecz prezentację wielkich osobowości i autorytetów w osobach nauczycieli, którzy prowadzili, zachwycali wskazywali kierunek i byli przewodnikami.
W tym celu wprowadzono zmiany w programie nauczania – zmniejszono ilość łaciny na rzecz większej liczby godzin języka polskiego. Nauczano również historii, prawa, moralności, fizyki, geometrii i przyrody. Zdobyta wiedza miała być przez ucznia z łatwością wcielana w życie, miała kształtować obywatela światłego i nowoczesnego.
Dzisiaj trochę zapominamy, że kształcimy dla przyszłości, której nie znamy. Zapominamy, że nasi przodkowie sobie z tym poradzili i warto iść drogą, którą wytyczyli i wskazali.