Nauczycielu – spójrz świeżym okiem!

Uczniowie wrócili po wakacjach do szkoły- niektórych znamy już od kilku lat. Czy możliwe jest spojrzenie na nich na nowo, obiektywnie? Czy warto się starać?

Czytałam kiedyś (niestety było to jakiś czas temu, nie podam więc źródeł) o badaniu przeprowadzonym przez naukowców. Nauczyciel – przedmiotu nie pamiętam, niech to będzie… angielski – dostał dwie grupy uczniów. Grupa A – poinformowano go – to grupa „bystrzaków”, najlepszych z najlepszych, o wyjątkowych zdolnościach lingwistycznych, nieoszlifowanych diamentów potrzebujących tylko ręki mistrza, by zalśnić. Grupa B z kolei była grupą „słabeuszy”: to dzieci zupełnie pozbawione językowego wyczucia, niezbyt zdolne, niezbyt bystre… no cóż, takich też uczyć trzeba. Po jakimś czasie zbadano postępy obu grup uczniów. Jak nietrudno się domyślić, grupa A zaczynała właśnie lśnić: ich umiejętności językowe rozwijały się błyskawicznie, znali coraz więcej słówek, lubili angielski i byli wysoce zmotywowani. Grupa B nie zrobiła specjalnych postępów, była zniechęcona i negatywnie nastawiona do nauki. Nie byłoby w całej historii nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jedyne, co faktycznie różniło obie grupy to… wiedza, jaką na ich temat posiadał nauczyciel. Poziom wiedzy, umiejętności i zdolności dzieciaków w obu grupach był identyczny – różniło się jedynie nastawienie nauczyciela. Wydaje się niemożliwe? Ja zrobiłam od razu rachunek sumienia i zauważyłam, że … w „dobrej” grupie, dla „dobrych” uczniów bardziej się staram. Zadania, jakie przed nimi stawiam, są ciekawsze, wymagają myślenia, twórczego szukania rozwiązań, są nieoczywiste. Są też urozmaicone i różnorodne. Jeśli uczniowie mają z nimi problem – wspieram ich, wiedząc, że poprzeczkę postawiłam wysoko. Szukam ciekawostek, rozszerzam zajęcia o tematy poza programem, interesujące dla uczniów. Kiedy dobry uczeń jest nieprzygotowany, zrzucam to na zły dzień i daję mu kolejną szansę… W słabych grupach o wiele mniej mi się chce. Po co silić się na ciekawe zadania – niech wstawiają czasowniki w odpowiedniej formie. Powtarzalne, mechaniczne ćwiczenia na pewno ich nie przerosną. Kiedy zadają pytanie – opadają mi ręce: nawet z tak prostackim problemem sobie nie radzą??? Kiedy zapytam kogoś i nie zna odpowiedzi, stwierdzam: no tak, jak zwykle, czego się spodziewałam…

Oczywiście przerysowuję, chyba nie byłam aż tak kiepską nauczycielką. Niemniej motywujący wpływ uczniów ciekawych świata na pewno zna każdy z nas, podobnie jak frustrację powodowaną przez nieprzygotowanie czy niechęć do myślenia. Zastanawiałam się jednak ostatnio, czy jako nauczycielka nie ulegałam zbyt często złudzeniu, że znam ucznia, nie popadałam w stereotypy („klasa matematyczna, językami się nie interesują”), nie szłam na łatwiznę trzymania się raz powziętych przekonań na temat uczniów… Szczególnie ten ostatni punkt wydaje się obecnie palący. Uczniowie o dwa lata dłużej zostają w szkole podstawowej. Wraz z likwidacją gimnazjów odpadł jeden dodatkowy moment „zaczynania od początku”, wchodzenia w grupę, klasę, z czystą kartą, budowania od nowa swojej tożsamości. W nowej szkole czy klasie łatwiej zmienić styl bycia, podejście do nauki i obowiązków. W grupie, gdzie znają nas od lat, mamy zazwyczaj określone miejsce i rolę, z których naprawdę trudno się wywikłać. Ci z Państwa, którzy jak ja kończyli ośmioklasową szkołę podstawową pamiętają, że naprawdę wielu uczniów w ostatnich jej latach „jechało na opinii”. Prymusowi równie trudno było złapać jedynkę jak „leniowi” piątkę. Jeśli uczeń dotąd uważany za słabego robił nagłe postępy, często podejrzewany był o ściąganie, nieuczciwość, w najgorszym razie – korepetycje. „Prymusowi” naprawdę wiele wybaczano i musiał zawalić coś spektakularnie, aby uwierzono, że .. .coś się zmieniło.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo zaczął się nowy rok, nowy początek, I chciałabym zachęcić Państwa, nauczycieli, abyście i wy weszli w ten rok ze świeżym spojrzeniem. Abyście powiedzieli uczniom, że zapominacie o ich dotychczasowych dokonaniach i z zainteresowaniem czekacie, co pokażą w tym roku. Abyście przekonali ich, że każdy ma szansę zabłysnąć. Abyście traktowali ich wszystkich jako potencjalnych geniuszy, prymusów, nieoszlifowane diamenty. Abyście zapomnieli o nieodrobionych pracach domowych z lat poprzednich i z nadzieją czekali na realizację obowiązków w tym roku. Abyście przekonali uczniów, że w nich wierzycie i z optymizmem patrzycie w przyszłość. Niech to będzie nasz tegoroczny eksperyment. Przyniesie to korzyść tym, którzy dotąd błyszczeli – zobaczą, że nie wystarczy opinia, potrzebna nadal praca. Da to szanse tym, którzy dotąd pozostawali w cieniu – może dwa miesiące wakacji sprawiły, że dojrzeli, może widmo egzaminu działa motywująco… Spójrzmy na uczniów świeżym okiem – obyśmy zobaczyli w nich potencjał!

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *