Nie strzelaj do posłańca…

Nauczyciele spędzają z naszym dzieckiem wiele czasu, widzą je w innych okolicznościach niż rodzice. Czasem widzą coś, co nam umknęło – i dzielą się wiedzą.

 Janek to bardzo dobry uczeń. Ma doskonałe oceny, zdolności matematyczne, szerokie zainteresowania. Ostatnio jednak zaczął bardzo przeszkadzać na lekcji: przez cały czas rozmawia z kolegą z ostatniej ławki. Nauczyciele zaczęli się skarżyć… Wychowawczyni, znając Janka, postanowiła przyjrzeć się sprawie bliżej i porozmawiać z rodzicami chłopca. Wkrótce okazało się, że przyczyną nieodpowiedniego zachowania chłopca jest fakt, że… nie widzi, co jest napisane na tablicy, i cały czas dopytuje o to kolegę. Dzięki czujności nauczycielki i otwartości rodziców na jej sugestie u Jaśka szybko zdiagnozowano wadę wzroku, a po wyposażeniu go w odpowiednio dobrane okulary problemy z zachowaniem znikły.

Czy rodzice Janka nie dbali o swoje dziecko, skoro dopiero w szkole zdiagnozowano  u niego wadę wzroku? Nie. Po prostu w warunkach domowych wada ta nie miała okazji się ujawnić. W szkole dziecko funkcjonuje zupełnie inaczej niż w domu, w innych warunkach przestrzennych, społecznych, emocjonalnych. Nauczyciele mają okazję zaobserwować zachowania, których rodzice zwyczajnie nie mają możliwości zobaczyć. Potrzeba jednak otwartości rodziców na uwagi nauczycieli, aby te obserwacje wykorzystać dla dobra dziecka.

Przykład, od którego zaczęłam, jest sytuacją stosunkowo łagodną i prostą dla obu stron. Bywa jednak, że nauczyciele i rodzice muszą mierzyć się z o wiele większymi problemami.

Tomek jest jedynakiem. Rodzice zawsze byli dumnie z tego, jak spokojne, grzeczne i samodzielne jest ich dziecko. Chłopiec potrafił godzinami bawić się samochodzikami, układając je w równe rzędy według wielkości i koloru. O ile nikt mu nie przeszkadzał, doskonale zajmował się sobą sam. Złościł się okropnie, kiedy rodzice próbowali uczestniczyć w zabawie – śmieli się, że wie czego chce i umie postawić na swoim. Kiedy chłopiec trafił do przedszkola nauczycielki przyglądały mu się bacznie i zauważyły trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi dziećmi, niechęć do nawiązywania kontaktu wzrokowego, niekontrolowane wybuchy złości… Nauczycielki znają normy rozwojowe dla dzieci w tym wieku, mają też ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi, zatem zachowania Tomka zamiast cieszyć – mocno je zaniepokoiły. Postanowiły delikatnie zasugerować rodzicom chłopca kontakt z psychologiem i baczną obserwację zachowań chłopca pod kątem zaburzeń ze spektrum autyzmu…

Każdy rodzic chce, aby jego dziecko było zdrowe, mądre, szczęśliwe i … doskonałe. Sugestia, że coś z naszym dzieckiem jest nie tak, jest dla rodzica często bardzo trudna do przyjęcia. Szczególnie, jeśli istnieje podejrzenie poważniejszych zaburzeń – pierwszą reakcją rodziców jest często wyparcie, całkowite odrzucenie sugestii, że dziecko może mieć problem, a nawet agresja skierowana na nauczycielkę przekazującą informację: to nie dziecko ma problem, to pani brakuje kompetencji, umiejętności, doświadczenia…

Doskonale zdaję sobie sprawę jak trudną i przerażającą sytuacją jest podejrzenie choroby dziecka. Wiem, ile odwagi wymaga podjęcie decyzji o przeprowadzeniu diagnozy, ile siły późniejsza terapia. Wiem jednak również, jak ciężko jest nauczycielkom przeprowadzać taką rozmowę z rodzicami – wiem też, że chyba żadna nauczycielka nie zdecyduje się na rozpoczęcie takiej rozmowy, jeśli nie będzie miała poważnych podejrzeń, że dziecko potrzebuje pomocy.

Taka jest bowiem przyczyna leżąca u podstaw poruszenia trudnego tematu zachowania dziecka z rodzicami: troska o dobro podopiecznego, chęć zapewnienia mu niezbędnego wsparcia i terapii. Im wcześniej odkryjemy, że dziecko ma problem, tym wcześniej można rozpocząć skuteczną interwencję, która pomoże dziecku rozwinąć w pełni swój potencjał.

Dlatego też, kiedy nauczycielki sugerują nam skonsultowanie zachowania naszego dziecka ze specjalistą, warto, pomimo ogromnych i trudnych emocji, powstrzymać się od strzelania do posłańca. Uwierzyć, że mamy przed sobą osoby, którym zależy na dobru naszego dziecka, jego bezpieczeństwie i harmonijnym rozwoju. Osoby, które mają wiedzę i doświadczenie w pracy z dziećmi, które pozwalają im czasem zobaczyć więcej niż nam, rodzicom. Założyć, że lepiej dmuchać na zimne niż przegapić sygnał, że dzieje się coś, co dziać się nie powinno. Mieć nadzieję, że wczesna interwencja pomoże problem rozwiązać. A przede wszystkim – tak jak pisałam w poprzednich artykułach w tym cyklu – wierzyć, że jesteśmy po tej samej stronie!

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *