Minęło już dobrych kilka lat od czasu, jak wyprowadziłam się z domu rodzinnego, ale jak to zwykle bywa zostawiłam tam ogromną ilość swoich rzeczy. Przychodzi w końcu taka pora, że rzeczy należy uporządkować i ten czas nastał właśnie u mnie. Najtrudniej było przeglądać książki, zeszyty i notatniki – co wyrzucić i co zostawić. Większość rzeczy wywołuje uśmiech na twarzy, stare naklejki, zabawne wpisy. W moje ręce wpadły stare pamiętniki pisane za czasów szkoły podstawowej. Gdy je przeglądałam, naszła mnie refleksja odnośnie przyjaźni. Jako mała dziewczynka marzyłam o prawdziwych przyjaciółkach, chciałam mieć swojego powiernika. Gdy tego mi brakowało, stawał się nim pamiętnik. Chyba każdy z nas chce mieć przyjaciela, nawet jeśli jest to potrzeba nieświadoma – szczególnie w czasach samotników.
Nie jest mi łatwo dziś pisać o przyjaźni. Mam wrażenie, że termin ten, bądź sam związek między ludźmi określony tym terminem, jest już przestarzały. Może to kontrowersyjne, ale zastanawiam się, czy w dzisiejszych czasach jest szansa mieć prawdziwego przyjaciela. Oczywiście termin ten dla każdego oznacza zapewne co innego. Dla jednych to osoba, która jest z nami całe życie – przeżywa z nami troski i radości, nigdy nas nie zawiedzie i zawsze możemy na nią liczyć, spędzamy z nią każdą wolną chwilę. Dla kogoś innego, to po prostu osoba, z którą dobrze spędza się czas i miło rozmawia. A jeszcze dla kogoś innego – to ktoś do kogo biegniemy gdy „świat się zawali” a on cierpliwie na nas czeka.
Rozmawiając niejednokrotnie ze znajomymi słyszałam stwierdzenie, że przyjaźń nie istnieje. A jeśli ma się kogoś, kto jest odpowiednikiem przyjaciela, to tak sie go nie określa. To ostatnie stwierdzenie wzbudziło we mnie szczególne zainteresowanie. Jak można czuć, że ma się kogoś tak bliskiego jak przyjaciel, ale go tym mianem nie nazywać? Zastanawiam się z czym ma to związek. Czy jest to wyraz obawy przed ewentualnym zawodem ze strony przyjaciela – to na pewno bardziej boli niż zawód ze strony kolegi? Czy może lęk przed odpowiedzialnością i zobowiązaniami wobec drugiego człowieka?
Zamiast się cieszyć, że posiadamy przyjaciela i należycie pielęgnować ten związek, wolimy się zabezpieczać i nie nazywać go przyjacielem. Bardzo przykre zjawisko, ale odnoszę wrażenie, że niestety dość powszechne w dzisiejszych czasach.
Wiem, że posiadanie przyjaciół nie jest łatwe i czasem można pomylić przyjaźń z wielka sympatią. moim przyjacielem Niejednokrotnie zawiedziona przez przyjaciela, zdawałam sobie sprawę, że chyba ta osoba nie była tylko bardzo chciałam aby nim była. Dlaczego tak myślę? – bo zakładam gdzieś w swojej definicji przyjaźni, że prawdziwy przyjaciel nie rani tak mocno, aby z trudem móc wybaczyć. Czy te doświadczenia sprawiły, że przestałam wierzyć w przyjaźń? Nie, ale ma juz dla mnie inną definicję.
Moim zdaniem przyjaciel potrzebny jest do życia jak powietrze. Może ktoś powie, że to za mocne stwierdzenie. Dzisiejszy sposób życia sprzyja samotności. Gonitwa za wciąż lepszą pracą, za mamoną, która pozornie służy spełnieniu marzeń, powoduje, że zatracamy czas dla siebie i dla bliskich, przyjaciół. I jeśli wszystko układa się tak jak sobie to zaplanowaliśmy to nie odczuwamy braku powiernika-przyjaciela. Ale jeśli cokolwiek zaczyna nam się psuć, uświadamiamy sobie, że nie mamy nikogo – bo zgubiliśmy ich po drodze. Czujemy samotność, nieszczęście. Przykro mi to pisać, ale sami jesteśmy sobie winni. Skupiając się na sobie, zapominamy pielęgnować kontakt z bliską osobą, z przyjacielem.
Zdmuchując kurz z kolejnego pamiętnika zdaję sobie sprawę z tego, że dużo pytań zostawiam bez odpowiedzi, ale wiem, że jeśli się mocno w siebie wsłucham znajdę na nie odpowiedź.