Rodzic XXI wieku

Bycie rodzicem w XXI wieku nie jest łatwe. Tyle wokół nas ekspertów i teorii wychowawczych, że łatwo się w zagubić. A stawką w grze jest dobro naszych dzieci!

Rodzice XXI wieku to zupełnie inny typ ludzi niż nasi poprzednicy z ubiegłego stulecia. Zostaliśmy rodzicami w czasach przełomowych, w czasach, kiedy przebojem zdobyły popularność nowe technologie, kiedy rewolucja informacyjna pod postacią Internetu zdemokratyzowała dostęp do wiedzy, ale też zdewaluowała autorytety. Kiedy nasi rodzice zostawali rodzicami, opierali się na doświadczeniach własnych rodziców, jednej dostępnej książce o wychowaniu i własnej intuicji. My zostaliśmy rodzicami w czasach, gdy psychologia pochyla się z troską nad relacją między rodzicami a dzieckiem, odkrywa coraz większe znaczenie naszych działań dla całego spektrum życia dziecka i jego relacji. W efekcie mamy do dyspozycji pełne półki specjalistycznej literatury o wychowaniu dzieci, magazyny parentingowe oraz setki ekspertów – również takich, których jedyną siłą jest rola w serialu – którzy podpowiadają nam jak być dobrym rodzicem. Kogo słuchać?
Dodatkowo, świat, w jakim przyszło nam wychowywać dzieci jest o wiele inny niż ten, w którym my wzrastaliśmy. Niewiele zostało z podwórkowych trzepaków i band dzieciaków biegających po betonowym blokowisku i zmieniających je w wyobraźni w bezludną wyspę czy obcą planetę. Nasze dzieci wychodzą na „wirtualne podwórko” nie odchodząc od ekranu komputera; coraz rzadziej zapraszają przyjaciół do domu. Na podwórkowe zabawy nie mają też czasu – dzisiejszy świat podpowiada, że aby zapewnić dziecku dobry start w życie trzeba od najmłodszych lat inwestować w jego wszechstronny rozwój, zapisując na rozliczne zajęcia dodatkowe, od języków obcych po szermierkę. Nasze dzieci nie mają czasu na swobodną zabawę z rówieśnikami, nie mają też czasu się nudzić.
Gdy pytam dorosłych czym dzisiejsze dzieci różnią się od nich, kiedy byli mali, mówią o niezwykłych możliwościach, jakie przed dzisiejszymi dziećmi otwiera świat. Moi synowie już jako kilkulatki mieli za sobą zagraniczne wojaże, ich wiedza o świecie jest ogromna dzięki edukacyjnym programom telewizyjnym, internetowi i książkom. Mówią po angielsku płynnie i swobodnie, dzięki temu, że korzystają z niego na co dzień w grach online, oglądając seriale czy kontaktując się ze znajomymi z innych krajów. My, jako rodzice, staramy się przychylić im nieba i sprawić, aby ich dzieciństwo było lepsze niż nasze.
A jednocześnie… czy nie robimy im krzywdy? Dorastałam w latach osiemdziesiątych, kiedy – prawie dosłownie – nic nie było. Czy moje dzieciństwo było przez to mniej szczęśliwe? Od rodziców nie dostałam mnóstwa zajęć pozalekcyjnych – ale dostałam swobodę. To ja decydowałam, kiedy odrobię lekcje – ale odrobić je musiałam. To ja decydowałam, jak spędzę czas na podwórku i ja musiałam znaleźć sposób, aby wrócić do domu na wyznaczoną godzinę. To ja musiałam wymyślić sobie zabawę i zbudować do niej scenografię z tego, co było pod ręką. W porównaniu z sytuacją moich dzieci – miałam gorzej. A jednak przypominam sobie te czasy z rozrzewnieniem i zdaję sobie sprawę jak wiele mnie nauczyły. Samodzielność, odpowiedzialność, kreatywność, komunikacja – te wszystkie cechy rozwijałam na podwórku, wśród rówieśników lub wyimaginowanych przyjaciół. Mam poczucie, że dzięki warunkom, w jakich dorastałam, jestem dziś lepszym, dojrzalszym człowiekiem.
Mój dzisiejszy tekst nie jest wykładem, a raczej szeregiem pytań, które mnie nurtują. Jak być dobrym rodzicem w XXI wieku? Jak wychować dojrzałego i odpowiedzialnego człowieka w czasach, gdy wszystko jest maksymalnie uproszczone i dostępne? Jak rozwijać samodzielność i odpowiedzialność dziecka w świecie, który nie jest bezpieczny? Jak budować kreatywność i rozwijać wyobraźnię w świecie, gdzie wszystko można kupić? Zachęcam Państwa do dyskusji i lektury kolejnych artykułów w tym cyklu – będę próbowała odpowiedzieć na własne pytania lub przynajmniej podzielić się wątpliwościami!

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *