Wsiąść do pociągu (nie byle jakiego)

Po świętach wprawdzie, ale przed feriami, podpowiadamy w co się bawić, jeśli pogoda nie dopisze albo po prostu nie mamy ochoty wychodzić… Niech żyją gry!

Już w poprzednich latach pisałam o tym, że naszym sposobem na rodzinną rozrywkę są gry: planszowe, stolikowe, karciane. Rok temu polecałam Państwu nasz nabytek 7 cudów świata, w tym roku zaś chcę napisać o cyklu gier „Wsiąść do pociągu” oraz – dodatkowo – o prostej, taniej i fascynującej karciance, którą polecili nam tuż po świętach przyjaciele. Oby pogoda w czasie ferii zachęcała do zimowych spacerów – ale po nich można wszak usiąść z gorącym kakao i … pograć!

Do rzeczy zatem. Grę „Wsiąść do pociągu” (tytuł oryginalny „Ticket to ride”) firmy Rebel znaleźliśmy pod choinką rok temu. Aniołek (który przynosi prezenty w naszej rodzinie) zainspirował się entuzjastycznymi opiniami naszych przyjaciół i ich zdjęciami na Facebooku – skoro dorośli, sympatyczni ludzie aż tak się emocjonują, to nie może być błąd. I faktycznie – gra okazała się strzałem w dziesiątkę.

Maksymalnie pięciu graczy zasiada przed mapą Europy z zapasem kolorowych wagonów i zadaniem do wykonania: stworzenia połączeń kolejowych pomiędzy określonymi miastami. Zadania te są losowane: jedno połączenie jest bardzo długie, „transeuropejskie”, pozostałe krótsze. Za zbudowanie każdego odcinka trasy otrzymuje się punkty, za zrealizowanie zadania – jeszcze więcej punktów. Wygrywa osoba, która zbierze ich najwięcej. Wydaje się proste – rzecz w tym, że wszyscy gracze pracują na tej samej mapie, czasem wchodzą sobie w drogę, czasem zmuszają do szukania tras alternatywnych, czasem uniemożliwiają realizację połączeń. Tradycyjnie – im więcej graczy, tym większe emocje. Tradycyjnie przy plaszy ujawniają się cechy charakteru graczy: niektórzy grają zachowawczo, inni podejmują ryzyko, jeszcze inni skupiają się na udaremnianiu wysiłków przeciwników. Gra wymaga skupienia, planowania i budowania strategii.

Napisałam o cyklu gier, ponieważ „Wsiąść do pociągu” ma wiele odsłon. W zeszłym roku dostaliśmy Europę, w tym – rozszerzenie pod tytułem „Zjednoczone Królestwo”, gdzie siecią połączeń pokrywa się Wielką Brytanię, a zasady są o wiele bardziej skomplikowane. Dostępna jest również samodzielna gra „Wsiąść do pociągu: USA” oraz rozszerzenia obejmujące inne kraje europejskie, jak również Indie.

Ponieważ najmłodszy członek naszej rodziny ma dopiero pięć lat, w związku z czym udział w rodzinnych rozgrywkach był dla niego utrudniony i zazwyczaj ograniczała się do układania pociągów na planszy, w tym roku zainwestowaliśmy również we „Wsiąść do pociągu: Pierwsza podróż”. Uproszczona wersja gry ma łatwiejsze zasady, jest bardziej graficzna (miasta europejskie przedstawione są również symbolami< łatwymi do odczytania dla pięciolatka), ale zachowuje wszystkie zalety oryginału: trzyma w napięciu, zmusza do planowania, a przy okazji, nienachalnie, uczy geografii. Nasz najmłodszy już orientuje się w kierunkach świata (można uzyskać dodatkową premię za zbudowanie trasy wschód-zachód lub północ-południe) oraz lokalizacji najważniejszych stolic europejskich. Oraz – z bólem – uczy się przegrywać i gratulować zwycięstwa starszym braciom. Wkrótce pewnie będzie mógł wyruszyć z nami w dorosłą podróż koleją.

Bardzo polecam „Wsiąść do pociągu” dorosłym i dzieciom, niezależnie od płci. Wciąga, ekscytuje, uczy i bawi. A rozgrywka nie trwa bardzo długo – myślę, że do 60 minut. Akurat na feryjne popołudnie…

A w bonusie polecam Państwu niepozorną grę karcianą o niepozornej nazwie „The Game”. Nie sądziłam, że porwie mnie gra wiążąca się z operowaniem liczbami, a jednak naprawdę ją lubię. Zasady są proste: Talia kart od 2 do 98, cztery „kupki”: dwie idące od 1 w górę, dwie idące od 100 w dół. Pięciu graczy otrzymuje po 6 kart, odkłada ja na „kupki” i dobiera. Chodzi o to, aby pozbyć się całej talii – nie jako jeden gracz, ale jako zespół. Nie jest to gra rywalizacyjna, wręcz przeciwnie, wymaga ścisłej współpracy graczy. Karty trzeba odkładać po kolei, jeśli więc na kupke idąca w górę położę kartę bardzo wysoką, pozostali nie pozbędą się niższych i wszyscy przegramy… można to jednak odwrócić kładąc kartę o 10 niższą. Tłumaczenie zasad wydaje się skomplikowane, dość szybko „łapie się” je jednak grając. Gra jest szybka i emocjonująca, wymaga skupienia i myślenia. Wspaniałe jest to, że można ją właściwie zrobić samemu w domu… a jeśli kupić, to za małe pieniądze. Jest mała, można ją wszędzie ze sobą zabrać i grać na przykład podczas podróży. Wreszcie pozwala na grę w grupie, ale również samodzielnie. Doskonała zabawa!

Życzę miłych rozgrywek!

 

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *