Trudny żywot poczwarki, czyli gimnazjalista w domu i w szkole

Wciąż sporo mówi się o trudnym etapie edukacji, jakim jest gimnazjum. Mówiąc to, ma się najczęściej na myśli nauczycieli. Przywołuje się też rodziców, którzy zmagają się w domach z poczynaniami swoich pociech.

Zważmy jednak, że dla tych ostatnich jest to również ciężki czas, mimo że to nam, dorosłym, sprawiają oni nieustannie problemy. Warto więc przyjrzeć się bliżej temu, co siedzi w środku naszego pupila. W tym celu powróćmy na moment do podstaw psychologii rozwojowej. Przypomnijmy sobie, co wpływa na zachowania i reakcje młodego człowieka. Może wtedy łatwiej nam będzie, po pierwsze, go zrozumieć, a po drugie, poradzić sobie w trudnych sytuacjach wychowawczych.

Spójrzmy zatem na młodego osobnika. Znajduje się  on właśnie w  okresie dojrzewania. Ukończył już etap późnego dzieciństwa, ale jeszcze nie wszedł w okres młodzieńczy, który, według niektórych badaczy, rozpocznie dopiero bliżej osiemnastego roku życia. Zauważalne są, również dla niego samego, zmiany i przeobrażenia w budowie i wyglądzie ciała. Jego zachowanie też zaczyna wymykać się racjonalnemu oglądowi. Zmienia się struktura mozaiki, jaką układa psychika, zaczyna kształtować się osobowość, postawy wobec własnej i przeciwnej płci oraz świadomość pełnienia roli społecznej. Ale tak naprawdę nasz gimnazjalista jest jeszcze w tzw. „fazie poczwarki”. Osiągnął dojrzałość biologiczną i niebawem jego organizm (jeżeli jeszcze nie jest) będzie gotowy do reprodukcji. Niestety, dojrzałość społeczna i psychiczna, czy też niezbędne kompetencje społeczne i osobiste, potrzebne, by świadomie podejmować ważne decyzje, są jeszcze w powijakach. Nasza poczwarka jeszcze nie weszła w „fazę motyla”.  Jest zatem pobudzona emocjonalnie, często chwiejna i labilna. Ciężko jej teraz będzie wyrazić emocje, myśli, gdyż sama może ich nie rozumieć. Zaczną doskwierać jej wahania nastroju i maskowanie emocji, przez co będzie drażliwa. Słusznie podsumował ten okres Laurence Kolhberg mówiąc, że trzynasto- , czternasto- , czy piętnastolatki nie potrzebują już orientacji posłuszeństwa i kary (jak młodsze dzieci), czy przestrzegania reguł tylko po to, by uniknąć kary, ale z drugiej strony nie są jeszcze w stanie stosować w życiu własnych zasad i reguł światopoglądowych i są jednocześnie mocno wyczulone na ocenę otoczenia.

Kontynuujmy obserwację naszej „trudnej jednostki”. Nie sprecyzowaliśmy jeszcze jej płci, a tu oczywiście, na domiar złego, mamy dodatkowo różnice między dziewczętami a chłopcami, co znacznie komplikuje nam sytuację. Te pierwsze borykają się z większymi, niż ich rówieśnicy płci przeciwnej, problemami (skądinąd ciekawe, że z wiekiem taka postać rzeczy nie ulega zmianie…). Dojrzewają bowiem szybciej, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, stąd też zmagają się  z coraz liczniejszymi problemami emocjonalnymi, narasta ich konflikt z otoczeniem, które to z kolei zdaje się nie wykazywać zrozumienia. Szybciej przechodzą inicjację seksualną i, jak pokazują badania oraz diagnozy społeczne, mają częstsze kontakty z używkami. Frustracji dopełnia presja kulturowa nakazująca bycie delikatną i jednocześnie silną, kobiecą (najlepiej szczupłą), ale waleczną i wojowniczą, przy tym przebojową, bo tylko tak zyska się przychylność grupy. Porównanie z jakimś medialnym, popkulturowym „autorytetem” może naprawdę zaniżyć samoocenę, a to właśnie dziewczęta zdają się być bardziej podatne na kulturę masową.

Gdy spojrzymy teraz na chłopca, który przecież też przechodzi ciężkie chwile przepoczwarzania całej formuły swojego jestestwa, zobaczymy coś zgoła innego – u osobnika tej płci widać zwiększenie pewności siebie, sporą swobodę ekspresji, wyższą, niż u rówieśniczki samoocenę, przy jednocześnie dużo mniejszej dojrzałości emocjonalnej. Za to przedstawiciel płci męskiej przechodzi teraz szybszy rozwój  intelektualny. Obserwując dalej, zauważymy jednakże wspólne, zarówno dla dziewcząt, jak i dla chłopców, cechy, które przejawiają się w silnym skoncentrowaniu na sobie oraz balansowaniu na granicy megalomanii, co każe im oczywiście za wszystko winić otoczenie – zwłaszcza dorosłych. Teraz ogromne znaczenie ma bowiem grupa rówieśnicza, a nie rodzina, która przecież nic nie rozumie…

Grupa chwilowo zastępuje rodzinę. Pozwala na stabilizowanie się osobowości swoich członków, stawiając młodego człowieka w licznych sytuacjach społecznych, często niełatwych. To ona może teraz wzbudzić poczucie własnej wartości, określić standardy, czy wzorce  zachowań. W grupie jest odpowiednia hierarchia, odzwierciedlająca drabinę społeczną, a dodatkowo, przynależność do liczebnej społeczności daje poczucie bezpieczeństwa. Obserwowany przez nas przedstawiciel gimnazjalistów wybierze taką grupę, na jaką pozwoli mu poziom samooceny i warunki środowiskowe. Może być więc różnie.

Dochodzimy powoli do sytuacji trudnych, z którymi musimy radzić sobie jako dorośli, zarówno w domu, jak i w szkole, kiedy od obserwacji osobnika przejdziemy do bezpośredniej z nim interakcji.  Z czego takie sytuacje mogą wynikać? Posłuchajmy, na co skarży się nasz adolescent i jakie ma potrzeby? Pragnie ponad wszelką wątpliwość samodzielności, niezależności, chce być traktowany jak dorosły, a nie jak dziecko, ma własne gusta i wartości, według których chce żyć, jest też mocno zainteresowany seksualnością, o czym często nie ma z kim porozmawiać. Skarży się oczywiście na ograniczenia swobody i wolności przez dom i szkołę, na ciągłą kontrolę dorosłych, którzy nie rozumieją „jego świata”. Czuje również przez skórę, że dorośli stają się bezsilni, a to z kolei ich samych pozbawia poczucia stabilizacji. Ech… To musi się źle skończyć. Zatem, „chcesz pokoju, gotuj się do wojny”, jak radzi Wegecjusz, a na wojnie, wiadomo – wygrywa ten, kto popełni najmniej błędów. Co więc zrobić, żeby wygrać? Żeby bunt, który jest naturalną (i z czasem przemijającą) fazą adolescencji, nie przeszedł w agresję, działanie intencjonalne, zaplanowane, ukierunkowane na celowe wyrządzenie szkody? Na co zwrócić uwagę, żeby nasz młody osobnik, którego wciąż bacznie obserwujemy, potrafił potem dobrze i mądrze radzić sobie w życiu?

W nawiązaniu do, często ostatnio przywoływanej, teorii resilience Noramana Garmezy, akcentującej znaczenie czynników i mechanizmów chroniących w wieku rozwojowym, warto rozpatrzeć ewentualne ryzyko oraz oczywiście czynniki chroniące. Paradoksalnie te, które chronią, mogą stać się czynnikami ryzyka przy niewłaściwym ich oddziaływaniu na młodego człowieka. Kiedy zatem rodzina, środowisko, szkołą, kultura oraz grupa rówieśnicza może sprawić, że jej wpływ będzie niewłaściwy na kształtowanie się jednostki? Otóż wtedy, jeżeli będzie dochodzić do przemocy, niewydolności wychowawczej rodziców, nauczycieli i ich pogubienia w sprawach wychowawczych, bierności wobec potrzeb dziecka, zaburzeń komunikacyjnych. Kiedy dorośli, zarówno w domu, jak i w szkole, nie będą mieć czasu dla dziecka, a nerwowość współczesnego życia i niepewność jutra, dotykająca przecież nas wszystkich, zaburzy hierarchię spraw ważnych i zepchnie problemy dorastającej latorośli na margines. Jeżeli współczesny relatywizm norm społecznych spowoduje brak umiejętności ustalenia konkretnych zasad i granic, które człowiek, nie tylko młody , powinien respektować. A w końcu, akcentowane mocno przez psychologów i terapeutów, zwalnianie dziecka z poczucia obowiązku, odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji, czyli tzw. „bezstresowe wychowanie” w kontekście opacznie rozumianej swobody i luzu. Brak konsekwencji w kontaktach wychowawczych w szkole, w domu, w budowaniu relacji z młodym człowiekiem, borykającym się z okresem dojrzewania, może niestety mieć zgubne skutki.

Jak tego uniknąć i do czego dążyć, by pomóc naszemu gimnazjaliście przejść bezpiecznie po kruchym lodzie? Zawsze warto mieć na względzie stworzenie klimatu dialogu, w którym będzie miała szansę zaistnieć otwarta i systematyczna komunikacja. Zarówno w domu, jak i  w szkole dorosły musi mieć świadomość, że kształtuje wzorce społeczne postaw i zachowań. Muszą być one zatem właściwe. Niezwykle ważne jest też wsparcie i stworzenie takich sytuacji (tu ogromną rolę może odegrać szkoła), w której młody człowiek będzie mógł wykazać się swoimi mocnymi stronami i odniesie sukces – niekoniecznie będzie to wtedy sprawdzian z matematyki. Nasze reakcje, jako dorosłych, wychowawców, czy opiekunów, wpłyną na zbudowanie relacji zaufania, a zaangażowanie i bycie „w gotowości” pokaże, że zależy nam, wbrew wszystkiemu, na naszym podopiecznym, co często młodzież w tym wieku poddaje w wątpliwość. Z kolei wdrażanie, od małego, poczucia obowiązku i pozytywne wzmacnianie z pewnością odzwierciedli się w adekwatnej, nie tej zaniżonej, samoocenie dopełniającej się, raczkującej jeszcze indywidualności społecznej. Na wszystko wpłyną oczywiście warunki indywidualne, jak choćby temperament, osobowość, czy w końcu IQ, ale najważniejsze, to być, wspierać i chcieć rozmawiać. Satysfakcją niech będzie piękny motyl, który rozwinie nam skrzydła, na zawsze już pozostawiając znienawidzoną postać poczwarki.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *