Pierwszą część artykułu znajdą Państwo tutaj.
Każdej sytuacji, w jakiej przyszło nam się znaleźć towarzyszy jakaś jej emocjonalna ocena. Może być przyjemna, gdy doświadczamy zadowolenia, poczucia spokoju… może to być tylko emocjonalne pobudzenie (np. gdy czekamy na wynik egzaminu i dopiero on zadecyduje czy będzie to radość czy smutek) lub może dostarczać odczuć niekomfortowych jak poczucie zagrożenia, strach, smutek. W bezpiecznych, oswojonych sytuacjach codziennego dnia, gdy nie dzieje się nic nietypowego ani zagrażającego odczuwamy poczucie spokoju, łagodną akceptację tego, co jest. To bezcenne odczucie dobrostanu psychofizycznego. Odczuwane emocje są w zasadzie niezależne od poziomu sprawności percepcyjnej i intelektualnej. Oznacza to, że wszyscy odczuwamy podobne emocje w reakcji na odczucia zewnętrzne i wewnętrzne. Nawet jeśli nie potrafimy ich nazywać i nie w pełni jesteśmy świadomi ich doświadczania.
W efekcie odbioru i interpretacji rzeczywistości podejmujemy jakieś działania. Są one odpowiedzią na nasze potrzeby oraz oczekiwania innych wobec nas. Coś robimy, więc po prostu gdzieś idziemy, mówimy, słuchamy lub czasem -nie robimy nic. Dobrze, jeśli jest to nasza decyzja. Gorzej- jeśli to konieczność. Ludzie z ograniczeniami motorycznymi nie zawsze mogą podejmować aktywności zgodnie z własną wolą. Czasem jest im po prostu trudniej – ale nadal mogą być samodzielni, czasem skazani są na pomoc innych, a czasem ich możliwości są drastycznie ograniczone. Warto tu wspomnieć Jeana- Dominiqe’a Bauby’ego (autora książki „Motyl i skafander”), który po przebytym udarze w wieku 43 lat został sparaliżowany. Zachował pamięć i wspomnienia ze swojego dotychczasowego życia, miał możliwość słyszenia i rozumienia, ale mógł jedynie poruszać lewą powieką. I posługując się nią- napisał książkę.
Tak trudne sytuacje, gdy występują poważne uszkodzenia wszystkich aspektów świadomego istnienia bywają udziałem małych dzieci. Żyją one we „własnych światach” z bardzo ograniczonymi możliwościami rozumienia ich, z ogromnymi utrudnieniami w wykonywaniu nawet najprostszych ruchów. Z naturalnym pragnieniem doświadczania dobrostanu psychofizycznego.
Najgłębsze nawet pokłady rodzicielskiej miłości nie stworzą możliwości, by poczuć jak „doświadczają życia” ich niepełnosprawne dzieci. Jest to biologicznie niemożliwe. Ponieważ każdy z nas posiada swój „pierwszy dom” – ciało, które generuje indywidualne możliwości doświadczania i działania. Jednak- możemy przecież, a nawet powinniśmy mieć świadomość istnienia „inności”. Refleksyjnie zastanowić się nad przyczynami specyficznych, czasem bardzo niestandardowych i trudnych sposobów reagowania. Zrozumieć je, ponieważ zawsze mają swoje przyczyny i czemuś służą. I przede wszystkim poznać rzeczywiste potrzeby, wśród których zawsze będzie pragnienie bezpieczeństwa, przynależności i miłości. I zaakceptować, ponieważ to akceptacja uchroni przed „naprawianiem” dziecka za wszelką cenę. Pozwoli przyjąć ograniczenia, ponieważ są. Wspierać rozwój i towarzyszyć w życiu dając i otrzymując poczucie sensu istnienia.
Wszyscy pragniemy żyć w świecie rozumianym i przyjaznym, wśród życzliwych ludzi. Na dostępnym poziomie aktywności. W poczuciu dobrostanu. Wierzę, że jest możliwe dla każdego człowieka. Dzięki rozumieniu i świadomości, akceptacji i dobrej woli każdego z nas.
Małgorzata Błotnicka